Słońce wygląda zza chmur, temperatura utrzymuje się powyżej zera i zaczynają zielenić się drzewa – jednym słowem nadchodzi wiosna! Razem z nią pojawiają się niestety także żyjątka, których obecność nikogo nie cieszy. Czy wiecie Państwo, że kleszcz, by się obudzić z letargu, potrzebuje temperatury zaledwie 4 stopni Celsjusza? Nic więc dziwnego, że gdy tylko kończy się zima, mali krwiopijcy zaczynają szykować inwazję.
Dotychczas mówiło się, że sezon kleszczowy trwa od marca do września, niestety wraz z ociepleniem klimatu ta granica również została przesunięta. Obecnie okres namnażania kleszczy zaczyna się już od połowy lutego, a trwa niejednokrotnie aż do końca listopada. Dlatego warto pamiętać o zabezpieczeniu swojego zwierzęcia przed niepożądanymi gośćmi, gdy tylko zaczyna robić się ciepło.
Jak właściwie wygląda cykl rozwojowy takiego pajęczaka? Nasz kleszcz – nazwijmy go Frank – rozwija się z jajeczka w dwóch pośrednich formach, aż osiąga ostateczny kształt, który każdemu z nas z pewnością zdarzyło się zobaczyć. Formy pośrednie to sześcionożna larwa i ośmionożna nimfa.
Frank został wyposażony w parę szczękoczułek przypominających nożyczki, które umożliwiają mu przebicie skóry i dostanie się do naczynia krwionośnego swojego żywiciela. To właśnie tam zdobywa pokarm, pęczniejąc i przybierając formę, którą możemy zauważyć. Wtedy jest także najbardziej niebezpieczny. Pijąc krew wstrzykuje do niej ślinę, która zawiera wiele groźnych patogenów. Są to m.in. Babesia spp, Erlichia czy Borrelia Burgdorferii. Ich rozwój w organizmie może doprowadzić do uszkodzeń wielonarządowych, a nawet śmierci naszego pupila.
Kiedy i jak należy zabezpieczać zwierzęta przed kleszczami?
Najlepszym momentem jest chwila, kiedy na dworze zaczyna robić się ciepło, a więc najczęściej z początkiem marca. Formy ochrony przeciwkleszczowej są różne – od kropelek podawanych na kark co miesiąc, przez działające trzy miesiące tabletki, po obroże o czasie działania sięgającym ośmiu miesięcy. Najważniejsze jest to, by przy wyborze preparatu kierować się przede wszystkim składem i źródłem pochodzenia. Tabletka lub pipeta kupiona w gabinecie weterynaryjnym została sprowadzona z hurtowni medyczno-weterynaryjnej, a co za tym idzie, przetestowana pod kątem skuteczności działania i składu.
Preparaty kupowane z nieznanych lub niepewnych źródeł mogą wykazywać znikome działanie lub wywoływać niepożądane podrażnienia skóry, obrzęki czy reakcje alergiczne. Dodatkowo warto pamiętać, że w sklepach nie nabędziemy preparatów medycznych – mogą one sprzedawać jedynie takie produkty, które nie są objęte nadzorem weterynaryjnym.
Drugim ważnym aspektem przy wyborze preparatu przeciwkleszczowego jest styl życia naszego zwierzaka. Jeśli jest aktywny i spędza dużo czasu na spacerach po lasach lub łąkach, dobrze sprawdzi się całosezonowa obroża. Jeżeli natomiast ma bardzo gęstą sierść, skuteczniejsze będą tabletki lub preparaty podawane bezpośrednio na skórę (tak zwany spot-on).
Z całą pewnością lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Ta stara zasada sprawdza się także tutaj. Jeżeli jednak Twój zwierzak złapie kleszcza na spacerze, najlepiej udać się z nim do lekarza. ABSOLUTNIE NIE WOLNO KLESZCZA SMAROWAĆ TŁUSZCZEM, OLEJKIEM MIĘTOWYM ANI ALKOHOLEM. NIE NALEŻY GO TEŻ MIAŻDŻYĆ, gdyż zwiększa to ryzyko „zwymiotowania” przez niego groźnych dla zdrowia patogenów.
Lekarze weterynarii dysponują aktualizowaną na bieżąco wiedzą na temat nowych preparatów przeciwkleszczowych i substancji, które najlepiej na nie działają. Dlatego czasem, zwłaszcza w obliczu tak dużej różnorodności produktów, warto porozmawiać ze specjalistą. W ten sposób zapewnimy naszemu zwierzakowi najlepszą możliwą ochronę.
Lek. wet. Paulina Kulka